że odtąd żyć będzie po to jedynie, ażeby przeniknąć straszną tajemnicę, wykryć prawdziwego mordercę — wyjaśnić prawdę. To też powierzył ostatecznie kopalnię kamieni i piasku zaufanemu rządcy, rozumiejąc, że brak pieniędzy sparaliżowałby wszelkie poszukiwania. Sam zaś oddał się całkowicie poszukiwaniom, ciągle czychając na najmniejsze wskazówki, czatując na nowe fakty. Gdyby gorliwość jego mogła osłabnąć, to listy, które bratowa od czasu do czasu otrzymywała z Kajenny, wystarczyłyby dla pobudzenia jego wytrwałości. Odjazd Simona, podróż z innymi nędzarzami, ohydna żegluga, przybycie na okropne miejsce ciężkich robót, wszystkie te palące wspomnienia wzburzały go i nieustannie dreszczem przejmowały. Teraz znowu przybywały listy, obcinane przez administracyę, czuć jednak było w każdem ich zdaniu nieznośną torturę, bunt niewinnego, co przeżuwa bez końca swój rzekomy występek i nie jest w stanie zrozumieć, jakim sposobem pokutuje za zbrodnię cudzą. Czy ta żrąca męka nie może się skończyć szaleństwem? Simon mówił ze słodyczą o swoich towarzyszach, złodziejach i mordercach a łatwo się było domyśleć, że całą nienawiść zwracał ku dozorcom, katom, którzy, żyjąc bez kontroli po za światem cywilizowanym, powracali do stanu jaskiniowców i z rozkoszą dręczyli swych bliźnich. O tym świecie krwi i błota opowiadał raz Dawidowi pewien ułaskawiony skazaniec w obecności Marka, i obu
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/205
Ta strona została przepisana.