Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/243

Ta strona została przepisana.

Maillebois odczuwał wszędzie to samo wrażenie: wszyscy byli pewni, że upadek jego niedaleki. Salvan zresztą, uprzedził go o tem, zalecając w początkach najwyższą ostrożność i tolerancyę. Sprobował znieść modlitwę po głębokim namyśle, jako pierwszą próbę. Wielką miał ochotę iść w tym kierunku dalej, rozumiał jednak, że musi zdobyć mocny grunt pod nogami; aby walczyć bowiem, trzeba było czuć się panem położenia. Drażniły go również cztery, jaskrawo kolorowane obrazy: Genowefa, broniąca Paryża, Joanna d’Arc, wsłuchana w głosy z nieba, król Ludwik, uzdrawiający chorych i Napoleon konno na polu bitwy. Cud i siła, kłamstwo i przemoc, oto co dawano dzieciom za przykład, co zasiewano w mózgi przyszłych obywateli kraju. Czyż nie wymagało to wszystko zmiany? Nie trzebaż było zaczynać wykształcenia i wychowania od podstaw, wpajać prawdę i jedność, aby stworzyć ludzi rozumnych, zdolnych do poczucia sprawiedliwości?
Na pierwszej zatem lekcyi Marek spokojnie a stanowczo zajął pozycyę wśród uczniów, ogarniętych uczuciem ciekawości i oporu. Od tego czasu łagodne zwycięztwo, które pragnął odnieść nad ich sercami i umysłami, utwierdzało się codziennie. Z początku doznawał często uczucia tajemnej goryczy i zwracał się myślą ku ukochanym uczniom, ku dzieciom swego ducha, które zostawił w Jonville’u, w rękach niepewnego nauczyciela, swego