Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/248

Ta strona została przepisana.

nią Duparque, z trudnością mogli się utrzymać z małej pensyi. Wynosiła obecnie tysiąc dwieście franków, ale znaczyło to tyleż samo, co tysiąc franków w Jonville’u, gdyż tu Marek nie mógł liczyć na dodatkowe dwieście franków z sekretaryatu w merostwie. Czy podobna było wyżyć ze stu franków miesięcznie w miasteczku, gdzie utrzymanie było droższe? Jakim sposobem stać godnie na stanowisku, nosić porządne ubranie, zachowywać pozory dostatku? Ciężkie to było zadanie, wymagające cudów oszczędności, bohaterstwa w drobnych szczegółach życia. Jedli też często suchy chleb, aby mieć czystą bieliznę.
Genowefa niosła Markowi cenną pomoc, była mu dzielną towarzyszką. Jak dawniej w Jonville’u i tu dokazywała cudów, aby zapobiedz wszystkim potrzebom, nie zdradzając się z ciężkim niedostatkiem. Zajmowała się wszystkiem sama, prała, łatała, aby Ludwinia była zawsze strojna w świeże, jasne sukienki. Gdyby, jak to było we zwyczaju, pomocnik Mignot stołował się u swego dyrektora, pomogłoby to nieco Genowefie w wydatkach gospodarskich. Mignot jednak, jakkolwiek bezżenny, wolał chodzić do restauracyi, widocznie aby zaznaczyć swą niechęć i nie kompromitować się towarzystwem człowieka, którego panna Rouzaire skazała na najokropniejsze klęski. Sam prowadził nędzne życie jako młody pomocnik; pobierał siedemdziesiąt jeden fr. i 25 cent. miesięcznie, zawsze źle odziany, źle odżywiany i za całą przyjemność