ków, w jakich człowiek żyje i kroczy naprzód. Potrzeba wiedzy do osiągnięcia zdrowia i pokoju, zawierała w sobie program: swobodny rozwój, nauka, nie będąca martwą literą, lecz stająca się źródłem życia, kierowniczką temperamentów i charakterów. To też przy lekcy i odkładał Marek o ile możności książki i zmuszał uczniów do samodzielnego myślenia. Wtedy dopiero dobrze umieli, gdy się sami przekonali. Nie żądał od nich nigdy, aby wierzyli, dopóki doświadczeniem nie dowiódł im rzeczywistości zjawiska. Cały zakres faktów niedowiedzionych odłożono na bok, jako rezerwę do przyszłych badań; tymczasem dosyć było pewników, aby z nich można było zbudować wielki i piękny przybytek pokoju i braterstwa. Widzieć własnemi oczami, przekonywać się zamiast wierzyć, rozwijać rozumowanie, osobowość wedle przyczyn istnienia i czynów, taką była metoda nauczania Marka, jedyna, mogąca wydać ludzi.
Wiedza jednak nie wystarczała, potrzebnym był węzeł społeczny, poczucie łączności, które dawała sprawiedliwość. Uważał nieraz, z jakiem gorącem oburzeniem woła dziecko, skrzywdzone w swych prawach: „To niesprawiedliwie“! Każda niesprawiedliwość podnosi prawdziwą burzę w jego duszyczce i okropne zadaje cierpienie. Idea bowiem sprawiedliwości jest absolutem. Wyzyskiwał więc to czyste uczucie, tę wrodzoną potrzebę prawdy i sprawiedliwości w dziecku, nie nagiętem jeszcze
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/252
Ta strona została przepisana.