Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/293

Ta strona została przepisana.

wydawanym w Desirade i rozrzucania żydowskiego złota teścia, barona Nathana. Wiecznie uprzejmy Marcilly, niegdyś nadzieja inteligentnej młodzieży dla zapewnienia sobie mandatu, zrobił zgrabny zwrot ku kościołowi, który przyjął go ze zwykłą dobrotliwością, tem bardziej, iż wygodnem było zawrzeć przymierze z burżuazyą, przerażoną postępami socyalizmu. Uznawszy równość polityczną, burżuazya odrzucała równość ekonomiczną, gdyż pragnęła utrzymać raz zagarniętą władzę, nie oddawać nic z tego, co posiadała, zdecydowana połączyć 6ię nawet z dawnymi przeciwnikami, aby módz się oprzeć naporowi zdołu. Z wolteryańskiej stawała się mistyczną, zaczynała uznawać, że religia jest potrzebną, że stanowi użyteczną straż moralną, jedynie zdolną powstrzymać rosnące żądze ludu. Przenikała się zasadami militaryzmu, nacyonalizmu, antysemitymu, — wszystkiemi formułami, pod któremi skrycie występował zaborczy klerykalizm. Armia stała się poprostu wyrazem siły Naród, ojczyzna — to zbiór kastowości, których nie wolno było tknąć pod grozą pomówienia o zbrodnię, potworny budynek społeczny, w którym nie należało zmienić ani jednej belki, w obawie obrócenia całego gmachu w ruinę. Żydzi, jak w średnich wiekach, służyli za pozór do rozgrzewania stygnącej wiary, do niegodnego wyzyskiwania zadawnionej nienawiści, za okrutny posiew wojny domowej. Przyczyną zaś tego ruchu wstecznego, była podziemna robota jezuitów, którzy korzystali z chwili historycznej, aby odebrać