dzieć dokładnie, co myśli; lubi wyczekiwanie, wyzyskuje wolę innych, aby narzucić swoją. Myślę jednak, że w głębi duszy trzyma z nami; byłbym niezmiernie zdziwiony, gdyby poparł pańskich nieprzyjaciół... Wszystko jednak zawisło od pana, od pańskiej siły oporu, od mniej lub więcej mocnego stanowiska, jakie potrafiłeś pan zająć w Maillebois. Przewiduję zaciekłą wojnę ze strony braciszków, kapucynów i jezuitów, gdyż jesteś pan nietylko nauczycielem świeckim, czyli szatanem, lecz przedewszystkiem obrońcą Simona, człowiekiem niosącym pochodnię prawdy i sprawiedliwości, któremu trzeba zapieczętować usta... No, bądź pan zawsze dobrym i rozsądnym i — odwagi!
Salvan powstał i wziął obie ręce Marka. Stali tak chwilę, złączeni uściskiem, patrząc sobie w oczy z uśmiechem wiary i odwagi.
— Nie traci pan nadziei? — spytał Marek.
— Tracić nadzieję? O, nigdy, moje dziecko! Zwycięztwo jest niezawodnem, kiedy nastąpi, nie wiem wprawdzie, ale nastąpić musi... Przytem, więcej jest tchórzów i egoistów, niż złych ludzi na świecie. W ciele nauczycielskiem, naprzykład, ileż mamy umysłów ni złych ni dobrych, raczej przecięciowo dobrych. Są to urzędnicy, w tem całe nieszczęście, więc naturalnie urzędują; urzędują przez rutynę i dla rutyny, urzędują dla awansu, to bardzo proste... Rektor nasz, Forbes, to człowiek bardzo uczony, łagodny, ale pragnący głównie, aby mu nie przeszkadzano w badaniach nad historyą staro-
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/296
Ta strona została przepisana.