Ta nadzwyczajna Hortensya, ładna, trzynastoletnia dziewczyna, nad wiek rozwinięta i sprytna, jedna z faworytek panny Rouzaire, nieraz przeskakiwała mur graniczny dwóch szkół, aby się bawić po kątach z rówieśnikami chłopcami. Marek także często porównywał swoich uczniów, malców, w których obudzał powoli rozum i zamiłowanie prawdy, z uczennicami sąsiedniej nauczycielki, wychowanemi na klerykalnym pokarmie kłamstwa i fałszu, pełnemi słodyczy, a zarazem niepokoju i zepsucia mistycznego. Jakżeby pragnął mieć razem z chłopcami te dziewczęta, które wychowywano i kształcono oddzielnie, wszystko przed niemi kryjąc, paląc je ogniem mistycyzmu: nie przeskakiwałyby wtedy murów, lecąc ku temu, co im ukazywano jako grzech, jako zakazany owoc potępienia i rozkoszy! Zdrowie i potęga dla wolnego, szczęśliwego narodu przyszłości — to szkoła mieszana.
Odpowiedział jednak poprostu.
— Panna Rouzaire spełnia swój obowiązek tak, jak go pojmuje, ja spełniam również mój... Gdyby rodziny mi pomagały, zbawienna praca około wychowania i wykształcenia poszłaby raźniej.
Mały człowieczek rozgniewał się i wspinając się na krótkich nogach:
— Czy chcesz pan powiedzieć — zawołał — że daję zły przykład moim dzieciom?
— O bynajmniej! Tylko, wszystko, co ja im
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/303
Ta strona została przepisana.