Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/312

Ta strona została przepisana.

nictwie świeckim. W gruncie dbała tylko o swój interes, Boga uważając za pomocnika w robieniu karyery. Jako córka kupca jarzyn z Beaumontu, z urodzenia miała duszę handlarską, chciwą i układną. Nie wyszła zamąż, niechcąc tracić swobody; może nie romansowała z księżmi, o co pomawiały ją złe języki, powszechnie jednak mniemano, że obdarza łaskami pięknego Mauraisina, który jak wogóle ludzie małego wzrostu, lubił kobiety podobne do grenadyerów. Nie upijała się wprawdzie, chociaż uwielbiała likiery, a że czasem przychodziła do klasy mocno czerwona, to dlatego, że miała dobry apetyt, a z trudnością trawiła.
Marek machnął pobłażliwie ręką.
— Szkołę utrzymuje nieźle — powiedział. — Do rozpaczy tylko mię doprowadza kierunek ściśle religijny jej nauczania. Nie mur oddziela tu szkołę chłopców od szkoły dziewcząt, ale prawdziwa przepaść. A kiedy, po wyjściu ztąd, spotkają się z sobą i zechcą się łączyć w małżeństwa, okaże się, że pochodzą z dwóch różnych światów... Leży to zresztą w tradycyi i walka płci w tem głównie czerpie przyczynę..
Przemilczał główny swój żal do panny Rouzaire, powód, dla którego nieodwołalnie usunął się od niej: niegodne jej postępowanie w sprawie Simona. Pamiętał, jak na procesie w Beaumont obciążała niewinnego bezwstydnemi kłamstwami,