Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/323

Ta strona została przepisana.

panie wyrzekały się go publicznie, nazywając niezasłużoną hańbą rodziny.
— Dlaczego mi nie odpowiadasz najdroższy? Myślisz, że nie podzielam twoich zmartwień.
Wzruszony, uścisnął ją i rzekł:
— Tak, mam zmartwienia. Są to jednak sprawy, których nie odczuwasz w ten sposób co ja, chociaż nie robię ci z tego zarzutu. Po co więc opowiadać ci o nich?... Obawiam się, że wkrótce może nie będziemy tutaj.
— Jakto?
— Będę z pewnością przeniesiony, jeżeli nie usunięty zupełnie. Wszystko skończone... Będziemy musieli wyjechać, — nie wiem dokąd.
Krzyknęła radośnie.
— Tem lepiej, najdroższy! Nic lepszego zdarzyć się nie może!
Zdziwiony Marek nie zrozumiał jej, zaczął się więc wypytywać. Zmieszała się zrazu, chciała się cofnąć.
— Tak sobie powiedziałam, bo mi wszystko jedno, gdzie będę, byle z tobą i Ludwinią naturalnie. Można wszędzie być szczęśliwym.
Gdy jednak nalegał o wytłomaczenie dodała:
— Gdzieindziej nie będzie przynajmniej tych wszystkich brzydkich historyj, któreby mogły nas poróżnić. Byłabym tak szczęśliwa, sama z tobą w jakim zapadłym kącie, gdzie niktby między