zdał w jego ręce władzę, tak walecznie zdobytą niegdyś przez Marka. Zasada Jauffre’a była prosta: trzeba żyć w zgodzie z rodzicami, z merem, a nadewszystko z proboszczem. Ponieważ wiatr klerykalizmu dął w okolicy, dlaczego nie dać się unieść jego prądowi? Nie byłaż to najkrótsza droga do otrzymania dyrekcyi najważniejszej szkoły w Beaumont? Zadowolony z życia i dostatku, jaki mu zapewniał posążek żony, najpierw ją popchnął do zbliżenia się z proboszczem, a, potem sam oddał się całkowicie na usługi: dzwonił na msze, śpiewał nieszpory, co niedziela prowadzał uczniów do kościoła. Mer Martineau, który za czasów Marka był antyklerykałem, zaniepokoił się z początku postępowaniem Jauffre’a. Co miał jednak zrobić nauczycielowi, który nie był pierwszym lepszym biedakiem i znajdował doskonałe racye, aby dowieść, jak niesłusznem było występować przeciw księżom? Zachwiany mer, zrazu nie przeszkadzał tylko, pod wpływem pięknej pani Martineau, publicznie w radzie miejskiej głosił, że, bądź co bądź dobrze byłoby żyć w zgodzie z proboszczem.
W ten sposób w rok niespełna ksiądz Cagnass stał się wyłącznym panem gminy, gdyż władzy jego nie sprzeciwiał się wpływ nauczyciela, który dobrowolnie szedł — w jego ślady, spodziewając się wielkich korzyści ze swej uległości.
Gdy jednak zrodziła się myśl poświęcenia
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/327
Ta strona została przepisana.