Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/351

Ta strona została przepisana.

kochala. Tak naprzykład, gdy postanowiła chodzić do spowiedzi, wybrała na spowiednika księdza Quandieu, zamiast ojca Teodozego, którego pani Duparque chciała jej narzucić. Odczuwała wojowniczą szorstkość kapucyna pod elegancką powierzchownością, starannie utrzymaną czarną brodą i piękną twarzą, o płomiennych oczach, o których marzyły dewotki. Proboszcz zaś był to człowiek łagodny i rozsądny, wyrozumiały, milczący i smutny pasterz, w którym zgadywała przyjaciela, cierpiącego nad bratobójczą walką, pragnącego pokoju między wszystkimi pracownikami dobrej woli. Nie wyszła jeszcze po za chwilę tkliwości, w której rozum już się niepokoi, nie ulega jednak całkowicie mistycznej namiętności. Co dzień przecież wystawiona była na coraz cięższe ataki, coraz bardziej poddawała się wpływowi otoczenia babki i matki, martwiejąc pod działaniem pełnych namaszczenia giestów i słodkich słówek. Próżno Marek przychodził częściej do domu przy placu Kapucyńskim, nie mógł już przeszkodzić działaniu trucizny.
Nie działano zresztą siłą ani nakazem. Przyciągano tylko Genowefę, podchlebiano jej, głaskano miękkiemi rękoma. Nie występowano nigdy gwałtownie przeciw jej mężowi, owszem uważano go za człowieka godnego pożałowania, za grzesznika któremu chciano zapewnić zbawienie. Nie-