ani mówić swobodnie, nie wystarcza im: muszą mi ukraść jeszcze dwa lata życia, wsadzić mię do żelaznego, krwawego więzienia! A wszystko to się robi dla dzieła zniszczenia, o czem myśl sama do rozpaczy mię doprowadza. Nie, nie! tego za wiele! Dosyć się już poświęcałem, wścieknę się chyba, gdy więcej odemnie żądać będą!
Widząc go w takiem rozdrażnieniu, zaniepokojony Marek przyrzekł mu, dla uspokojenia, że się zajmie żoną i dziećmi, on znajdzie miejsce i na nowo rozpocznie życie. Nie rozchmurzył się jednak Férou i mruczał gniewnie:
— Nie, nie! jestem zgubiony, nie zdołam spokojnie dwóch lat wysłużyć, wiedzą o tem dobrze i wysyłają mię umyślnie, aby zabić jak wściekłego psa!
Zapytał następnie, kto go zastąpił w Moreus, a gdy usłyszał nazwisko Chagnata, byłego pomocnika z Brévannes, dużej, sąsiedniej gminy, roześmiał się gorzko. Chagnat, mała, czarna figurka, o zaciśniętych ustach i cofniętym czole, był obrazem doskonałego zakrystyana: nie był nawet hipokrytą, posługującym się Bogiem dla własnej korzyści, jak Jauffre, ale prostodusznym nabożnisiem, zdolnym w swej głupocie do wierzenia w najgorsze niedorzeczności, głoszone przez proboszcza. Ruda, gruba jego żona była jeszcze głupsza. Gorzką wesołość Férou powiększyła jeszcze
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/365
Ta strona została przepisana.