go uwiadomić. Pracował z cichym, zapałem, starając się być zawsze pierwszym w klasie, jakby pragnął tym przynajmniej tryumfem, wznieść się po nad zniewagi. Marzeniem jego i stałem postanowieniem, które Marek pochwalał, było zostać nauczycielem; wysilał całą dziecięcą energię dla urzeczywistnienia tego dzieła odwetu i rehabilitacyi. Skupiony ogień, pełna uczucia powaga inteligentnego i ładnego dziecka, wzruszała małą Ludwinię. Był od niej starszy o trzy lata, zawarli mimo to wielką przyjaźń, z zadowoleniem przebywając razem. Czasem Marek zatrzymywał chłopca po lekcyach, często przychodziła po niego siostra Sara i bawili się razem, szczególniej jeżeli Sebastyan Milhomme zgodził się zostać i należeć do zabawy. Czwórka dzieci igrała wtedy rozkosznie, a tak zgodnie, że nigdy słowa kłótni nie było między nimi. Całemi godzinami dwie parki czytały powiastki, wycinały obrazki lub brykały jak dzikie koźlęta. Dziesięcioletnia Sara, którą matka trzymała przy sobie, nie odważając się narażać, jak syna, była śliczną, słodką, dobrą dziewczynką. Starszy o pięć lat Sebastyan, obchodził się z nią jak z młodszą siostrą, wybuchając śmiechem, gdy wskakiwała mu na ramiona przy zabawie w konie. Genowefa tylko okazywała niezadowolenie, gdy dzieci u niej się zbierały. Czerpała ztąd nowy powód gniewu przeciw
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/381
Ta strona została przepisana.