Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/403

Ta strona została przepisana.

szająca scena, wobec drżącej Racheli i dzieci, których oczy błyszczały.
Zanim zaczął opowiadać, chciał się Marek dowiedzieć, dokąd Dawid zaszedł w swych poszukiwaniach.
— Sprawa postępuje — odpowiedział Dawid — ale zawsze tak powoli! — Jacquin należy do rzędu tych uczciwych chrześcijan, którzy wielbią Jezusa dobrego i sprawiedliwego; była chwiła, co prawda, gdy obawiałem się o niego, wiedząc o presyi, jaką nań, wszelkiemi, możliwemi sposobami, wywiera ojciec Crabot, teraz jednak jestem spokojny: Jacquin posłucha tylko swego sumienia... Główna trudność w tem, żeby doprowadzić do ekspertyzy komunikatu.
— Czyżby Gragnon — zapytał Marek — nie zniszczył dokumentu?
— Podobno nie zniszczył. Pokazawszy sędziom, nie śmiał go usunąć i zapewne dołączył go poprostu do innych aktów, gdzie dotychczas istnieje. Delbos, według niektórych wskazówek, jest tego pewnym. Należałoby wydobyć go z sądu, a to nie wydaje mu się łatwem... W każdym razie posuwamy się naprzód.
Po chwili zaś ciężkiego milczenia.
— A ty, przyjacielu — zapytał, — czy masz mi co dobrego do powiedzenia?
— Tak, mam dobrą i ważną nowinę.