Zaczynam przypuszczać, że on był głównym sprawcą niesprawiedliwości, cel której nie jest mi jasny: czy to jest posłuszeństwo względem ojca Crabot’a, czy wspólna zbrodnia — owa podejrzana historya donacyi Valmarie, — a może poprostu wierność w pracy nad ratunkiem kościoła. Krótko mówiąc, straszny to człowiek, człowiek woli i czynu, zupełny kontrast braciszka Fulgentego, krzykliwego a pustego, uosobienia głupiej próżności.
Marek się zamyślił.
— Ojciec Philibin... Tak, kompletnie się pomyliłem co do niego. W czasie procesu jeszcze miałem go za poczciwego człowieka, za naturę prawą choć pospolitą i wykolejoną przez środowisko... A to on, on jest głównym winowajcą, okropnym sprawcą fałszu i kłamstwa! Dawid wypytywał jeszcze Delbos’a.
— Przypuścimy nawet, że zachował oddarty rożek papieru, nie spodziewa się pan przecie, że go odda, gdy zażądamy?
— A, nie! — rozśmiał się adwokat.
— Lecz zanim pokusimy się o coś stanowczego, chciałbym się zastanowić, zobaczyć, czy niema jakiego sposobu zdobycia dowodu niezbitego. Przytem wdrożenie rewizyi procesu jest rzeczą bardzo poważną, w której nic przypadkowi zostawić nie można... Pozwólcie mi dopełnić ma-
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/410
Ta strona została przepisana.