Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/412

Ta strona została przepisana.

Padewskiego, zagrożone kolegium w Valmarie; Jezuici, którzy pod maską zajmowali się nauczaniem, zmuszeni byliby do opuszczenia okolicy, nadewszystko zaś byłoby to porażką dla katolicyzmu, szczerbą w murach kościoła, otwarciem drogi w przyszłość dla wolnej myśli. Cała też armia klerykalna powstała do rozpaczliwego oporu, aby nie utracić ani piędzi tej nędznej ziemi błędu i cierpienia, gdzie od wieków zasiewali mroki!
Natychmiast, zanim jeszcze oskarżono braciszka Gorgiasza, zwierzchnicy uczuli potrzebę wystąpienia w jego obronie. Za jakąbądź cenę należało uprzedzić napad i sfabrykować mu niewinność. W pierwszej jednak chwili powstało zamieszanie; zaniepokojony Braciszek mierzył długiemi, cienkiemi nogami Maillebois i okolice. Tego samego dnia widziano go na drodze do Valmarie, potem wychodzącego od mera Polis’a, a następnie wysiadającego z pociągu w powrocie z Beaumont. Zauważano również, że i inne sutanny i habity kręciły się po mieście i wsiach, a szalony ich pośpiech świadczył o prawdziwej panice. Nazajutrz wyjaśniła się zagadka tej krętaniny w artykule, który się zjawił w „Małym Beaumontais“. Rozbierano w nim nanowo całą sprawę Simona, zawiadamiając w gwałtownych wyrazach, że przyjaciele wstrętnego żyda, zamierzają wzburzyć okolicę oskarżeniem pewnego czcigodnego duchowne-