Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/413

Ta strona została przepisana.

go, najświętszego z ludzi. Nie wymieniono imienia braciszka Gorgiasza, ale odtąd codzień publikowano artykuły, w których rozwinięto historyę, wymyśloną przez przełożonych Braciszka w przeciwieństwie do wersyi, przewidywanej ze strony Dawida, zanim jeszcze dał ją poznać. Koniecznem było obalić ją zawczasu. Zaprzeczano zatem absolutnie wszystkiemu: braciszek Gorgiasz nie mógł zatrzymać się pod oknem Zefiryna, świadkowie zeznali, że wrócił do zakładu o wpół do jedenastej, a cyfry nie były jego pisma, eksperci bowiem stanowczo poznali rękę Simona. W ten sposób wszystko stawało się jasnem. Simon, wydostawszy wzór, sfałszował podpis Braciszka wedle kajetu Zefiryna. Wiedząc zaś, że wzory opatrzone były pieczęcią, z iście dyabelską zręcznością oderwał róg papieru, aby udać ostrożność mordercy. A wszystko w piekielnym celu zwalenia swej zbrona dnisługę bożego, nasycenia nienawiści potępieńca. Dziwaczna ta historya, co rano powtarzana przez dziennik, wkrótce stała się aktem wiary ogłupionych, zatrutych kłamstwem czytelników.
Zrazu jednak wahano się nieco, krążyły słuchy, że braciszek Gorgiasz miał sam porobić niepokojące zwierzenia. Dziwna to była postać ten braciszek Gorgiasz, nagle z cienia wysunięty naprzód. Ojcem jego był kłusownik, Jan Plumet, którego hrabina Quedeville zrobiła leśni-