i suchy, z twarzą, ostrokończystą, był skrupulatnym sędzią śledczym, jak przystało jego zajęciu, przesadnie bojaźliwy, jego żona, brzydka i kokietka, rozrzutnica, do rozpaczy doprowadzała z powodu ubóstwa domowego, teroryzowała i trapiła z goryczą, zarzucając mu brak ambicyi. Obydwaj weszli do szkoły i chcieli się najsamprzód udać do pokoju, aby zabrać się przedewszystkiem do poszukiwań, zanim mieli kilku świadków przesłuchać.
Simon i Darras odprowadzali ich, podczas, gdy Marek, panna Rouzaire i Mignot czekali na nich w dużej sali, dokąd i ojciec Phillibin i braciszek Fulgence pospieszyli przybyć. Kiedy się zjawili tylko sędziowie, wszystkie rzeczowe okoliczności zbrodni już znali, dowiedzieli się o najmniejszych, znanych już szczegółach. I przynieśli numer gazety „Petit Beanmontais“ — i wzorek kaligraficzny, do których zdawało się, że przywiązują duże znaczenie. Zająwszy miejsca za stołem nauczycielskim, egzaminowali te dwa kawałki, rozprawiając o nich, pokazywali przedewszystkiem wzorek dwóm nauczycielom: Markowi i Simonowi, jak również nauczycielce i dwóm duchownym. Stało się to zresztą tylko dla zasiągnięcia wiadomości, gdyż nie było pisarza sądowego, coby zapisywał zapytania i odpowiedzi.
— Oh! — opowiadał Marek — te wzorki są ogólnie używane we wszystkich szkołach, równie w szkołach świeckich, jak i w szkołach kongregacyjuych.
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/42
Ta strona została przepisana.