Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/429

Ta strona została przepisana.

zadowolenia miłości po za zmysłowością. Wiele jednak pozostawało punktów ciemnych i Marek cierpiał, nie rozumiejąc, lecz w każdej chwili czując, jak mu się wymyka ukochana kobieta, którą Kościół mu zabiera, aby dręcząc go, zniszczyć jego dzieło wyzwolenia ludzkiego!
Raz, po długiej rozmowne z ojcem Teodozym, z miną rozegzaltowaną i zarazem zgnębioną, rzekła Genowefa do Ludwini, powracającej ze szkoły:
— Jutro o piątej pójdziesz do kapucynów do spowiedzi, inaczej nie będziesz dopuszczona do katechizmu.
Marek wystąpił stanowczo. Pozwolił był uczęszczać na lekcye katechizmu, ale opierał się spowiedzi.
— Ludwinia nie pójdzie do kapucynów — powiedział stanowczo. — Wiesz, moja droga, że ustąpiłem wiele, ale nie ustąpię co do spowiedzi.
Panując jeszcze nad sobą, Genowefa spytała:
— Dlaczego mianowicie nie chcesz ustąpić w tym razie?
— Nie mogę mówić wszystkiego przy dziecku. Znasz jednak moje racye: nie chcę, aby brudzono umysł mojej córki pod pozorem rozgrzeszania z błahych przewinień, które znać i poprawiać mogą rodzice.
Wistocie wytłomaczył jej dawniej, że za wstrętne uważał wtajemniczanie dziewczynki w dreszcze