Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/439

Ta strona została przepisana.

bes zrzucał wszelkie kłopoty na inspektora akademii, Le Barazer’a, który sam jeden wśród zawieruchy zachował spokój i uśmiech na ustach, prowizor Depinvilliors prowadzał wprawdzie córki do kościoła, lecz z miną człowieka, rzucającego się w wodę, inspektor zaś Mauraisin, zdziwiony obrotem rzeczy, z niepokojem rozważał, czy nie nadeszła chwila przystąpienia do francmasonów. Między sądownikami zwłaszcza przerażenie dochodziło do szczytu: rewizya procesu, toż to nowy proces przeciw sędziom pierwszego, a kto wie jakie odkrycia wyjdą na wierzch przy otwarciu aktów? Sędzia śledczy Daix, człowiek uczciwy lecz słaby, trawiony wyrzutami, że uległ był ambicyi żony, przychodził do sądu blady i niemy. Przeciwnie, fircykowaty prokurator, Raul de La Bissonnière okazywał przesadną wesołość i swobodę umysłu, pod któremi łatwo było spostrzedz dręczącą chęć ukrycia obawy. Najwięcej skompromitowany w sprawie, prezydujący Gragnon, jakby nagle postarzał, wlókł ciężko wielką swą postać, niby pod niewidzialnym ciężarem pochylony ku ziemi; prostował się tylko i spoglądał zukosa, gdy czuł, iż jest obserwowany. Żony tych panów znowu ze swych salonów zrobiły ogniska intryg, targów i wciekłej propagandy. Za burżuazyą służba, za służbą dostawcy, dalej robo-