brykować. Bajka była idyotyczna, lecz wykrzykiwał ją głosem tak grzmiącym, z tak zamaszystemi ruchami, że znalazła uznanie i z kolei stała się oficyalną prawdą. Po tem objaśnieniu „Mały Beamontais“ bez wahania przyswoił sobie historyę fałszywej pieczęci, fałszywego podpisu i okropnej premedytacyi Simona, który, popełniając zbrodnię, dodał do niej piekielny podstęp, aby ją zwalić na świątobliwego duchownego w celu zbrukania Kościoła. Bezsensowna historya rozpalała słabe umysły od wieków ogłupianego i służalczością ludu, tak że wkrótce braciszek Gorgiasz zajął miejsce około ojca Philibin’a w szeregu męczenników za wiarę. Zaledwie się gdzie ukazał, robiono mu owacye, kobiety całowały kraj jego szaty, dzieci prosiły o błogosławieństwo, a on z tryumfalną bezczelnością kazał do tłumów, i jak popularne, pewne oklasków bóstwo, wyprawiał najdziwaczniejsze komedye. Świadomi prawdy ludzie widzieli jednak po za tą pewnością siebie rozpacz nędznika, zmuszonego grać rolę, której kruchość sam odczuwał najlepiej; widocznem było, że na scenie kręci się aktor, tragiczna maryonetka, której ruchami kierują niewidzialne ręce. Próżno ojciec Crabot skrył się pokornie w nagiej, zimnej celi w Valmarie, cień jego snuł się ciągle po scenie, giętkie jego ręce pociągały za sznurki, poruszając manekinem dla zwycięztwa kongregacyi.
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/441
Ta strona została przepisana.