Mimo najostrzejszych napaści, mimo oporu wszystkich połączonych sił reakcyi, musiał minister sprawiedliwości zawiadomić Sąd kasacyjny o żądaniu rewizyi, podanem przez Dawida w imieniu pani Simonowej i jej dzieci. Było to pierwsze zwycięstwo prawdy, które na razie zgnębiło klerykałów. Nazajutrz jednak rozpoczęła się walka, szargano w błocie sam Sąd kasacyjny, lżąc go, oskarżając o zaprzedanie żydowstwu. „Mały Beaumontais“ cytował wyraźnie sumy, oczerniał prezydującego, prokuratorów i radców, opowiadając obrzydliwe, a całkiem zmyślone historye z życia prywatnego. Przez dwa miesiące trwania wywiadów, potok brudów płynąć nie przestawał; nie było najprzewrotniejszych manewrów, kłamstw, a nawet zbrodni, o któreby się nie pokuszono, aby powstrzymać nieunikniony bieg sprawiedliwości. Nakoniec, po pamiętnych rozprawach, gdzie kilku sadowników dało przykład zdrowego rozumu i odważnej sprawiedliwości, wydano wyrok, który, jakkolwiek przewidziany, wybuchł jak piorun. Sąd przyjął prośbę, zarządził rewizyę, uznając potrzebę badan, sam się ich podejmował.
Wieczorem dnia owego Marek, skończywszy lekcye był sam w ogródku w ciszy łagodnego, wiosennego zmierzchu. Ludwinia nie wróciła jeszcze ze szkoły, gdzie, jako ulubioną uczennicę, panna Mazeline zatrzymała ją niekiedy dłużej.
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/442
Ta strona została przepisana.