Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/109

Ta strona została przepisana.

boeufa pozbył się żyda biednego, przybitego powszechną nienawiścią. La Dèsirade stała się jeszcze wspanialszą i piękniejszą; milion wydano na nowe tarasy i fontanny, które placowi przed pałacem iście pański nadawały wygląd. Wśród wód szumiących i roju pląsających nimf doszedł do ganku, gdzie w liberyi zielonej ze złotem czekali dwaj lokaje. Jeden z nich zaprowadził Marka do saloniku, prosząc, by zaczekał. Marek, zostawszy na, chwilę sam, usłyszał niewyraźne głosy, dochodzące zapewne z sąsiedniego pokoju. Potem hałas dwojga drzwi, cisza i ukazanie się barona Nathan’a z wyciągniętą ręką.
— Proszę mi wybaczyć, kochany panie Froment, że pana trudziłem, wiem jednak, jak pan jest oddany swym uczniom, a właśnie chciałem podwoić sumę, jaką w ostatnich latach dawałem panu dla nich. Zna pan moje szerokie ideje, moje pragnienie nagradzania zasługi, gdziekolwiek się ukaże, bez względu na kwestye polityczne i religijne... Tak, tak, nie czynię żadnej różnicy między szkołami zakonnemi i świeckiemi, chodzi mi o Francyę.
Mówił w ten sposób dalej, a Marek patrzył na jego krótką, zgarbioną postać, żółtą twarz i duży nos na kształt dziobu drapieżnego ptaka. Doszło do jego wiadomości, że baron zbogacił się niedawno kradzieżą stu milionów w jakiejś aferze