Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/117

Ta strona została przepisana.

postanowiona? Zrezygnował się i wyrzekał się dawnych swych pionków, zbyt dziś skompromitowanych. Biedny braciszek Fulgenty był to umysł mętny, chwiejny, a skutki jego działalności wprost zgubne. Nieszczęśliwy ojciec Philibin był niezawodnie pełnym wiary dochownym, lecz w charakterze miał niedostatki, na przykład rozpaczliwy brak zmysłu moralnego. Co zaś do zabójczego braciszka Gorgiasza — tego potępiał kompletnie: była to istota awanturnicza, stracona, prawdziwy wrzód Kościoła. Jeżeli ojciec Crabot nie głosił jeszcze niewinności Simon’a, niedalekim był przecież od przypisywania braciszkowi Gorgiaszowi wszelkich możliwych zbrodni.
— Widzi kochany pan, że się nie łudzę, lecz są inni ludzie, względem których byłoby doprawdy okrucieństwem kazać im pokutować za proste pomyłki. Pomóż nam pan ich ocalić, a my pana wynagrodzimy, przestając walczyć z panem na innych punktach.
Nigdy nie odczuł Marek mocniej swojej siły, siły prawdy. Przeciągał rozmowę, wywoływał dyskusyę, aby sobie wyrobić wyraźne przekonanie o wartości ojca Crabot’a. Zdziwienie Marka granic nie miało, gdy w miarę posuwania się w rozmowę przenikał przeciwnika. Taką nadzwyczajną nędzę argumentacyi, tak wyraźną niezręczność mógł mieć tylko człowiek próżny, przywy-