Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/148

Ta strona została przepisana.

ność była po stronie księży, właciwszych, sprawiedliwszych i bardziej ludzkich przedstawicieli religii Chrystusa. Przypomniano sobie, że później, słuchając rady biskupa, zwyciężonego i zmuszonego, pod grozą utraty dyecezyi uledz fali przesądów, ksiądz Quandieu musiał dla zgody i zadośćuczynienia być obecnym, z rozpaczą w sercu, przy bałwochwalczej ceremonii w kaplicy kapucynów. Od tego czasu usunął się i zamknął w spełnianiu jedynie swoich obowiązków; chrzcił, spowiadał, żenił i grzebał swoich parafian, jak akuratny urzędnik, nie dający poznać pod maską zawodowej dobroduszności, goryczy swego serca i rozpaczy umysłu. Wskutek jednak fatalnych wypadków odkrycia kłamstwa i fałszerstwa ojca Philibina, zniknięcia skompromitowanego braciszka Fulgentego, ucieczki i prawie wyraźnych wyznań braciszka Gorgiasza, bunt podniósł się w duszy proboszcza z Maillebois i utwierdził w nim pewność niewinność Simon’a. Przez ścisłą karność, byłby może jeszcze zmilczał, gdyby nie proboszcz z Jouville, ohydny ksiądz Cognasse, który w jednem ze swych kazań, robił wyraźne aluzye, zaznaczając, iż na czele sąsiedniej parafii stoi ksiądz odstępca, zaprzedany żydom, zdrajca Boga i ojczyzny. W księdzu Quandieu zawrzał ogień chrześcijanina, nie mógł powstrzymać dłużej oburzenia na widok, że ci, których zwał kupczącymi w świą-