Twojej to egzekucyi wymagają, twojej natychmiastowej dymisyi. Wspomniałem o tym głupim drągalu, Hektorze de Sangleboeuf, którego sznurki ciągnie stara margrabina de Boise i rozpacza, że jej pajac tak źle wykonywa ruchy. Trzy razy już wpadał do Prefektury, grożąc Le Barazer’owi, że wniesie interpelacyę do Izby, jeżeli nie porozumie się z prefektem Hennebise, żeby ciebie wyrzucić. Wobec tego niepodobna, mój biedny przyjacielu, aby Le Barazer mógł się dłużej opierać. Nie można nawet mieć mu tego za złe. Przypomnij sobie łagodny upór i sztukę dyplomatyczną, z jakiemi cię podtrzymał przez tyle lat. Zawsze znajdował sposób ratunku, dając jakieś zadośćuczynienie twoim przeciwnikom: prawdziwe arcydzieło inercyi, równowagi niestałej. Teraz jednak koniec temu; nawet nie mówiłem z nim o tobie, wszelkie wstawiennictwo byłoby próżnem. Niech robi, jak chce; dlatego zapewne opóźnia postanowienie, żeby znaleźć jakiś genialny kompromis, bo sam też nie lubi uznać się zwyciężonym i nie wyrzeknie się powodzenia swego dzieła, szkoły świeckiej, obowiązującej, która jedynie może przerobić w przyszłości Francyę.
Marek już się nie uśmiechał, ogarnął go głęboki smutek.
— Będzie to dla mnie okrutne — szepnął. — Pozostawię najlepszą część mego ja w tej skro-
Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/198
Ta strona została przepisana.