dziwne? Całe te chimeryczne lata dziecinne, cała pobożna młodość z cudownemi tajemnicami, z wystawnemi ceremoniami, z gorącem pożądaniem Jezusa zbudziły się we mnie, gdy tu uciekłam. Ale gdy mogłam się swobodnie pogrążyć w głębie tajemnic, kiedy wśród kwiatów i pienia chciałam się oddać kościołowi, marzenia te powoli bladły, stawały się złudnemi marami, któremi nie zadawalało się nic w mojej żywej istocie... Trucizna — to owo pierwotne wychowanie, błąd, w którym wzrastałam, przy obudzeniu którego tyle cierpiałam, a z którego wyleczę się wtedy dopiero, kiedy zły zaczyn wydzieli się całkowicie... Czy się wyleczę? Tyle walczyć trzeba...
Pani Duparque panowała nad sobą, rozumiejąc, że gwałtowność sprowadzi zerwanie między nią i dwiema kobietami, będącemi jedyną jej rodziną wraz z chłopczykiem, który słuchał, nie rozumiejąc. Pokusiła się o ostatnią prośbę, zwracając się do Ludwini.
— Ty, biedne dziecko, najwięcej godną jesteś pożałowania. Drżę, gdy myślę, w jaką otchłań obrzydliwości się rzucasz. Gdybyś była przystąpiła do pierwszej komunii, uniknęłybyśmy wszystkich tych nieszczęść. Bóg karze nas za to, że nie umiałyśmy zwyciężyć twego grzesznego oporu. Jeszcze czas. Pomyśl, jakie łaski zleje nieskończone miłosierdzie boskie na dom cały
Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/230
Ta strona została przepisana.