Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/250

Ta strona została przepisana.

żał, nakoniec, że nie bardziej nie mogło ich zbliżyć, połączyć na zawsze, jak wiara i czułość przy wspólnej pracy nauczania maluczkich, z których zrodzić się miało szczęście przyszłości. Gdy nadeszła nominacya Genowefy, uradowali się niezmiernie, czując w sobie jedno serce i umysł jeden.
W jakimże stanie upadku i niedoli znalazł Marek swój ukochany Jouville! Przypominali sobie pierwsze walki nauczyciela przeciw strasznemu księdzu Cognasse i zwycięztwo Marka, któremu udało się przeciągnąć na swoją stronę mera Martineau. Był to chłop bogaty, niewykształcony lecz rozsądny i miał wrodzoną, rasową nienawiść do księdza, kusiciela kobiet i, wygodnie żyjące z religii indywiduum. We dwóch zaczęli wprowadzać zmiany w gminie: nauczyciel nie śpiewał na chórze, nie dzwonił na mszę, nie prowadzał uczniów na katechizm, mer zaś wraz z radą porzucili, oswobodzoną od władzy Kościoła, Szkołę. W krótkim czasie przez działanie na dzieci i rodziny, przez wpływy w merowstwie, gdzie był sekretarzem, Marek doprowadził wieś do pomyślności, a sam zyskał należne sobie, naczelne stanowisko. Gdy jednak przeniósł się do Maillebois, Martineau, wpadłszy w ręce Jauffre’a, kreatury Zgromadzenia, poddał się, niezdolny do działania, gdy nie czuł przy sobie silnej podpory. Przez chłopską