wiadomości. Nie wyłączając zatem książki, będącej zawsze podstawą, słowom pisanem, najwięcej czasu poświęcał objaśnieniom ustnym, żywej, życiowej nauce. Wówczas wrodzony dar jego nauczycielski dokazywał cudów, jak gdyby wszelkie cierpienia i wałki przebyte, burza, w której postarzał, zbliżyły go do maluczkich, radowały, iż może obcować z ich młodą inteligencyą, świeżą i chciwą wiedzy. Nigdy tak wesoło nie igrał z dziećmi, nigdy nie stosował się do nich tak zupełnie. Zdawał się starszym ich bratem, który zapomniał nawet liter, aby mieć przyjemność uczyć się nanowo, powtarzając je po kolei z sześcioletnimi bębnami. Tak samo postępował przy nauce gramatyki, historyi i geografii; udawał, że robi nowe odkrycia, szukał i cieszył się gdy, dzięki pomocy uczniów, znajdował. Chłopcy też palili się do lekcyi, jak do najprzyjemniej zabawy, a nauczyciela uwielbiali jak najlepszego kolegę. Z dziećmi wszystko zrobić można ciepłem i uczuciem, dosyć jest kochać je, by rozumiały i słuchały. Starał się również, aby widziały to, czego się uczą, na polach objaśniał im roboty około ziemi, prowadził je do stolarzów, ślusarzów i malarzów, chcąc dać im dokładne pojęcie o rzemiosłach ręcznych. Gimnastyka, według niego, powinna była łączyć się z zabawą, rekreacye zatem poświęcał ćwiczeniom ciała. Stał się sędzią swoich uczniów,
Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/266
Ta strona została przepisana.