Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/281

Ta strona została przepisana.

towarzyszyła bratu Sara, aby przepędzie dzień na świeżem powietrzu, w gronie drogich przyjaciół. Od trzech lat mieszkała z dziadkami, starymi Lebmanami, gdzie prowadziła zakład krawiecki tak czynnie i zręcznie, iż zdołała przywrócić trochę pomyślności do nędznego sklepu przy ulicy du Trou. Dawna klientela powróciła, przytem Sara pracowała dla wielkich magazynów paryskich, wzięła więc do pomocy robotnice, z któremi zawiązała rodzaj grupy współdzielczej. Pani Lehmanowa umarła, a stary Lehman, mający siedemdziesiąt pięć lat, martwił się najwięcej tem, że późny wiek nie pozwoli mu doczekać rehabilitacyi Simon’a. Co rok jeździł na kilka dni do ustronia w Pyreneach, nacieszył się z Rachelą, uściskał Simon’a i Dawida i wracał rad, że widział ich pracujących w spokojnej samotności, zasmucony jednak, bo czuł, że nie ma dla nich szczęścia, dopóki potworny wyrok Rozański nie będzie zniesiony. Próżno Sara namawiała go, aby pozostał z nimi, upierał się nie opuszczać sklepu, utrzymując, że może jeszcze być pożytecznym do dozoru pracowni. W istocie, obecność jego pozwalała dziewczynie wypocząć trochę, gdy czuła się zmęczoną po wycieczce z bratem do Jouville.
Nowe zbliżenie młodych, wesoło spędzane niedziele, doprowadziły do skutku przewidziane małżeństwa. Od czasu wspólnych zabaw dziecięcych