Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/290

Ta strona została przepisana.

cie, wobec wzrastającej niewiary, ojciec Teodozy wymyślił coś nowego. Były to ogródki niebiańskie, oddzielone i osobiste, wiecznie kwitnące dla błogosławionych. Te rozkoszne kąciki, pełne róż i lilij najlepszego gatunku, ocienione były wspaniałemi drzewami i zroszone szczególnie czystami i swieżemi źródłami. Zawsze dzięki opiece świętego Antoniego Padewskiego można je było wynajmować zawczasu na całą wieczność, co jednak, naturalnie, kosztowało drogo, jeżeli zadano czegoś obszernego i wygodnego. Były bowiem ogródki na rozmaite ceny, stosownie do piękności, wygody, blizkiego sąsiedztwa z aniołami i panem Bogiem. Dwie stare damy zapisały były majątki Kapucynom z warunkiem, aby cudowny Święty zachował dla nich najlepsze z rozporządzalnych ogródków; jedna żądała czegoś w guście starego parku francuzkiego, druga wolała romantyczne ustronie z labiryntami i kaskadami. Mówiono, że pani Duparque wybrała złotą grotę, wykutą w lazurowej skale i otoczoną mirtami i oleandrami.
Jeden zatem tylko ojciec Teodozy ją odwiedzał znosząc złe chumory, wracając gdy go wypędzała, wściekła na jego obojątność i rezygnacyę wobec nieprzyjaciół Kościoła. W końcu dała mu klucz od domu, aby mógł wchodzić wedle upodobania, nie narażając się na czekanie pode drzwiami, gdyż biedna Pelagia ogłuchła i często nie sły-