Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/329

Ta strona została przepisana.

napaść na księdza Quandieu wyprowadziła go z równowagi.
— Nie znasz pan tego księdza — rzekł, zmuszając się do spokoju — i mówisz o nim jak zaślepiony urazą nieprzyjaciel... Był jedynym tu księdzem, co od pierwszego dnia zrozumiał straszną krzywdę, jaką Kościół sam sobie wyrządza, oświadczając się otwarcie, namiętnie przeciwko prawdzie i sprawiedliwości. Jakto! Kościół, który ma przedstawiać na ziemi Boga prawdy i sprawiedliwości, dobroci i niewinności, Kościół założony dla wywyższenia cierpiących i pokornych, — ten Kościół zrzuca naraz maskę i, dla zachowania władzy doczesnej, popiera ciemiężców, kłamców i fałszerzy! Skutki takiej postawy z konieczności muszą być dla niego straszne z chwilą, jak prawda i sprawiedliwość, jak niewinność Simon’a piorunną błyśnie jasnością! Jest to prawdziwe samobójstwo, Kościół własnemi rękoma zgotował swoje potępienie, nigdy już nie będzie domem prawdy, sprawiedliwości, wiecznej czystości i wiecznej dobroci! Pokuta za błąd zaczyna się dopiero, zobaczymy, jak zwolna będzie zamierał za straszną niesprawiedliwość, którą zaszczepił jak żrącego raka na własnem swem ciele... Tak, ksiądz Quandieu przewidział to genialnie i przepowiedział. Fałszem jest, że z tchórzowstwa uciekł z Kościoła, opuścił