Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/355

Ta strona została przepisana.

tomstwa, wzrosłego w rozumie i prawdzie. Zdrowie i wesołość wnosili również, przybywający z Beaumont Sebastyan i Sara, z Maillebois Józef i Ludwinia, z Dherbocourt Franciszek i Teresa z maleńką Rózią, a w Jouville oczekiwali ich Klemens i Lola z siedmioletnią córeczką Lucyną. A co za ogromny stół trzeba było zastawiać dla tych czterech pokoleń, szczególniej jeżeli i przyjaciele z sąsiedztwa, Salvan, Mignot i panna Mazeline przychodzili, aby wypić na pohybel ciemnoty, źródła niewoli i wszystkich nieszczęść!
Czas wyzwolenia ludzi, zbliżający się tak zwolna, a tak gorączkowo oczekiwany, robił teraz nagłe skoki. Straszny cios spadł na Kościół. Ostatnia Izba zagłosowała nakoniec całkowity rozdział Kościoła z Państwem i miliony dawane księżom za utrzymywanie ludu w odwiecznem ogłupieniu, zdatnej do strzyży trzody i w nienawiści dla Respubliki, miały otrzymać lepsze przeznaczenie, służąc na podwojenie pensyj nauczycieli elementarnych. Odrazu położenie się zmieniało, nauczyciel nie był biedakiem, źle płatnym lokajem, pogardzanym przez chłopów, obok zamożnego proboszcza, upasionego na pensyi i darach pobożnych. Ksiądz przestawał być urzędnikiem, korzystającym z budżetu, popieranym przez prefekta i biskupa jednocześnie, więc też odrazu poważanie wsi odwróciło się od niego, nie wzbudzał już