Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/40

Ta strona została przepisana.

pochmurnego, gotowego uledz cierpieniu, wtedy używał jednego sposobu rozjaśnienia jego twarzy: oskarżał się jak o zbrodnię o dawne zeznania w sprawie Simona i przyrzekał, że w przyszłym procesie, świadcząc za prawdą, publicznie oczyści swoje sumienie. Zaprzysięgnie teraz niewinność Simon’a, bo promień światła rozjaśnił jego wspomnienia!
Powolność Sądu Kasacyjnego rozzuchwalała antysimonistów do wściekłej walki, która głównie zwróciła się ku Markowi. Postanowiono go zgubić, aby szkoła braciszków tryumfowała na gruzach szkoły świeckiej. Kościół czuł, że jeżeli pominie stosowną chwilę, sam będzie zagrożonym, może śmiertelnie dotkniętym, jeżeli utraci prawo nauczania, prawo kształcenia na swój użytek przyszłych pokoleń. Pewnego dnia rozeszła się wieść, że złapano Marka i pannę Mazeline w jednem łóżku i to obok pokoju Ludwini, do którego drzwi były otwarte. Dodawano wstrętnie bezwstydne szczegóły, powstałe widocznie w podnieconej wyobraźni dewotek. Wprawdzie opowiadania były gołosłowne, niepodobna było wskazać świadka, niemniej jednak rozchodziły się szeroko. Zaniepokojony Mignot ośmielił się ostrzedz o skandalu Marka, który tym razem nie mógł poprzestać na pogardliwem milczeniu. Przepędził dzień na strasznej walce, cierpiąc nad nowem poświęceniem