Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/56

Ta strona została przepisana.

przy matce, dobrze więc, zamieszka tam, a chociaż ma tylko trzynaście lat, z pewnością będzie ze wszystkich najrozsądniejszą i dobrze sprawy poprowadzi.
— Wszystko to piękne, moje dziecko — rzekł nakoniec ze znurzeniem — nigdy mnie jednak nie przekonasz o potrzebie zerwania między nami.
Uczuła że ojciec słabnie.
— To nie żadne zerwanie tatusiu. Chodziłam do mamy dwa razy na tydzień, teraz będę przychodziła do tatusia i to daleko częściej... Rozumie tatuś, może mama mnie będzie trochę słuchała, jak będę ciągle przy niej. A ja jej opowiem, że tatuś ją zawsze kocha, że tęskni; będę często mówiła o tatusiu. I kto wie? może się zastanowi i przyprowadzę ją tatusiowi.
Złączeni uściskiem, płakali oboje. Ojciec zdumiony był głębokim wdziękiem córki, w której płochość dziecinna łączyła się z rozumem i dobrocią. Dziewczynka zaś rada była, że może iść za natchnieniem serca, przedwcześnie dojrzałego pod wpływem przyczyn, które czuła, nie umiejąc ich nazwać.
— Rób, jak chcesz, kochanie — rzekł nakoniec. — Ustępuję ci, ale nie pochwalam, cała moja istota buntuje się i protestuje.
W ten sposób spędzili ostatni wieczór. Na dworze stała noc ciągle parna i ciemna. Przez