Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/98

Ta strona została przepisana.

szłości. W przyjacielskich tych zgromadzeniach, odzywały, przybierając charakter poważny i czuły, dawne sympatye między Sebastyanem i Sarą, Józefem i Ludwinią, Marek zaś uśmiechnięty, ufny w zwycięztwo tych bojowników jutra, pozwalał działać naturze i dobroczynnej miłości.
Przewlekanie czynności Sądu Kasacyjnego zaczynało już doprowadzać do rozpaczy Marka i Dawida, gdy nagle otrzymali od Delbos’a list, zawiadamiający, że ma dla nich ważną nowinę. Natychmiast udali się do niego. Wielką nowiną, mającą sprawić w Beaumont piorunujące wrażenie, było to, że Jacquin, budowniczy dyecezyi, prezydujący przysięgłych, którzy skazali Simon’a, po długiej, okrutnej walce, zdecydował się oczyścić swoje sumienie. Człowiek ten, pobożny, uczęszczający do spowiedzi i komunii, miał wiarę skrupulatną i głęboką uczciwość, która spowodowała, iż zaczął się niepokoić o swoje zbawienie, zapytując siebie, czy ma prawo taić dłużej prawdę bez narażenia się na potępienie wieczne. Mówiono, że zwykły jego spowiednik nie śmiał wypowiedzieć się w danym wypadku i poradził mu zwrócić się do ojca Crabot’a. To było przyczyną, że architekt tak długo taił prawdę, gdyż ojciec Jezuita w imię politycznych interesów Kościoła zabraniał mu mówić. Jacquin jednak właśnie przez niepokój chrześcijanina, przez głęboką