Kiedy wracał na noc do domu z synem, obaj, w gorączce szału, unoszącego się w powietrzu, nie mówili o niczem więcej jak tylko o uśmiercaniu ludzi, wobec bladej i niemej Felicyi, pielęgnującej Ludwisię, która skutkiem złego pożywienia rozchorowała się obłożnie.
Tymczasem przyszedł kres oblężeniu, zawarto zawieszenie broni i wojsko pruskie przedefilowało przez Pola Elizejskie. Przy ulicy des Envierges ukazał się nakoniec znowu chleb biały, po który Felicya chodziła aż na Saint-Denis. Nastrój tego obiadu wszakże był posępny. Eugeniusz, który się uparł był zobaczyć koniecznie Prusaków, kreślił właśnie poczynione przy tej okazyi spostrzeżenia, gdy naraz Damour zawołał, że wszyscy jenerałowie powinni by pójść na gilotynę. Wymachiwał zaś przy tych słowach widelcem tak wojowniczo, że Felicya, zgorszona, widziała się zmuszoną mu go odebrać.
W dniach następnych, kiedy po warsztatach ciągle jeszcze nie podejmowano pracy, zdecydował się rozpocząć robotę na własny rachunek i zaczął naprawiać kilka połamanych przedmiotów metalowych, lichtarzy i tym podobnych gratów, w nadziei spieniężenia ich po dokonanej reparacyi. Eugeniusz, nie mogąc wytrzymać w jednem miejscu, rzucił warsztat już po upływie godziny. Co się tyczy Berru, zniknął on od chwili zawieszenia broni; najprawdopodobniej trafił mu się gdzieś lepszy
Strona:PL Zola - Radykał.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.