Strona:PL Zola - Radykał.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

czerwonych sztandarów, których krwawa purpura jeszcze posępniejszemi czyniła kiry karawanu. Felicya pozostała na ulicy des Envierges, przy Ludwisi. Wieczorem Damour wrócił między przednie straży strzelać do żandarmów.
Nakoniec zawitały dni maja. Armia wersalska była w Paryżu. Damour nie pokazywał się w domu od dwóch dni, nie odstępując na krok swego oddziału, broniąc barykad w samem zarzewiu walki. Przestawszy sobie zupełnie zdawać sprawę, co się z nim dzieje, strzelał na oślep w dym, ponieważ taki był jego obowiązek. Trzeciego dnia wreszcie zjawił się w domu, zataczając się, cały obszarpany i osłabły, jak opój. Felicya, zdjąwszy zeń ubranie, umyła mu ręce serwetą umaczaną w wodzie, gdy wtem jedna z sąsiadek wpada do nich z wieścią, że komunardzi trzymają się jeszcze na Père-Lachaise, skąd Wersalczycy w żaden sposób nie są w stanie ich wyprzeć!
— Idę tam! — zawołał w tejże chwili Jakób, zrywając się.
Zarzucił na siebie odzież i ujął za strzelbę. Ale ostatnich obrońców komuny nie było na równinie, wśród tych smutnych pól, gdzie Eugeniusz spoczywał. W duszy Damoura zamajaczyła nadzieja śmierci na grobie syna. A nie mógł dotąd ani razu odwiedzić mogiły. Granaty padały naokół, otłukując nagrobki. Wśród wiązów garstka gwardzistów narodowych, ukrytych za grobowcami,