Strona:PL Zola - Radykał.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

pewien pan kupił w okolicy Mantes. Jest tam ładniutki pawilon, w którym sobie będzie żył jak najwygodniej z 200 franków miesięcznej renty.
— Co ja słyszę!... Ależ to istny raj! — wykrzyknął Berru, który przyjął co żywo propozycyę w imieniu towarzysza.
— Ile razy mu się będzie przykrzyć, odwiedzę go! — dodał.
Najbliższego tygodnia Damour zainstalował się w Bel Air, posiadłości swej córki, tam też przebywa obecnie, zażywając w cichości dobrze zasłużonego spoczynku, jaki opatrzność była mu dłużną po tylu przejściach, zwalonych nań przez życie. Utył, odmłodniał, ubiera się obecnie jak burżuj i bardzo mu z tem do twarzy, zważywszy jego prostoduszną, poczciwą minę starego wojaka. To też chłopi okoliczni kłaniają mu się nizko. Na polowaniach i łowieniu ryb na wędkę przepędza czas. Spotkać go także często można na spacerze, jak przypatruje się zasiewom z spokojną miną i sumieniem człowieka, co nikogo nie okradł i co spożywa na starość w pocie czoła zapracowaną rentę. Kiedy córka przybywa w towarzystwie panów, umie on dyskretnie zająć właściwe sobie miejsce na uboczu. Rozkoszą natomiast dlań są dnie, kiedy sama przyfrunie i kiedy we dwójkę zasiędą do stołu w małym pawiloniku. Przemawia wówczas do niej z pieszczotliwością mamki, wzrokiem uwielbienia ogląda jej toalety; menu tych śniadań pełne jest rzeczy wy-