Strona:PL Zola - Radykał.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

śmienitych, przysmaków nadzwyczajnych, upieczonych na specyalne jego zlecenie, nie licząc deseru: cukrów i ciastek, które Ludwika z sobą przywozi.
Damour nie próbował więcej nigdy zobaczyć swej żony. Miał teraz na świecie tylko córkę, która zlitowała się nad swoim starym ojczyskiem, która była jego rozkoszą i dumą. Nie chciał również przedsiębrać żadnych kroków, celem przywrócenia swego stanu cywilnego. Po kiego licha zaprzątać takiem głupstwem rządowe biura?... Czyż tak, jak jest, nie jest dla jego spokoju najlepiej?... Siedzi więc sobie w swoim kącie zapomniany, przepadły, nie będąc obecnie nikim, nie potrzebując wstydzić się szczodrości swego dziecięcia, — podczas kiedy oficyalnie zmartwychwstawszy, naraziłby się niechybnie na złe języki zawistnych i niejednęby gorżką przełknąć musiał pigułkę.
Mimo to od czasu do czasu pawilon staje się widownią hulatyk a bywa tak, kiedy Berru przybędzie na trzy, cztery dni do kamrata... Znalazł nakoniec i on u niego wymarzony kącik, w którym sobie można pobrykać. Więc dalejże polować, chodzić na ryby, dnie całe spędzać nad rzeką z towarzyszem. Wieczorem zaś dwaj przyjaciele dysputują o polityce, Berru bowiem przywozi z Paryża gazety anarchistyczne, po których przewertowaniu zastanawiają się obaj poważnie nad radykalnymi środkami, jakichby należało użyć dla odrodzenia z gruntu ludzkości. Na pierwszym planie oczywiście: wystrze-