Strona:PL Zola - Radykał.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

W chwili wybuchu wojny Damourowie zamieszkiwali przy ulicy des Envierges od lat dziesięciu. Felicya, choć jej się już zbliżała czterdziestka, nie straciła uroków młodości, utyła nawet nieco, awansując w swej dzielnicy na piękność! dzięki swym krągłym ramionom i biodrom. Natomiast Jakób jakby się zasuszył i wyglądał już przy niej staro, choć różnica wieku obojga wynosiła zaledwie lat ośm. Ludwika, wydarta niebezpieczeństwu, zawsze jednak delikatnego zdrowia, wdała się więcej w ojca swą szczupłością dziewczęcą, podczas gdy Eugeniusz, w tym czasie dziewiętnastoletni, posiadał słuszny wzrost i szerokie barki matki. Wyjąwszy pewną ilość poniedziałków, przepędzanych przez ojca i syna w winiarni, żyli w największej harmonii. Felicya gderała oczywiście na te wybryki, gdyż nic jej nie mogło doprowadzić do takiej furyi jak marnotrawstwo grosza. Dwa czy też trzy razy przyszło nawet o to między małżeństwem do bójki, bez żadnych wszakże poważniejszych następstw, albowiem całą winę zwalało się na trunek. Nie było w całej kamienicy stateczniejszej rodziny. Podawano ich sobie za wzór. — W chwili, kiedy Prusacy ruszyli na Paryż i kiedy się zaczęło straszliwe bezrobocie, mieli Damourowie w kasie oszczędności z górą trzy tysiące franków. Sumka wcale nieszpetna, jak na rodzinę rzemieślniczą, co odchowała nie bez trudu dwoje dzieci.
Pierwsze miesiące oblężenia nie były tedy zbyt