— A więc?... — zapytał w końcu — oddasz pieniądze?... To jest, chciałem powiedzieć, to co zostało.
Nie odpowiedziała odrazu. Spuściła oczy, przewracała kartki kodeksu nerwowym ruchem ręki. Nakoniec z wysiłkiem wyrzekła:
— Rozumie się, że oddam i pozbędziemy się dużego kłopotu... widzisz, o co nas już oskarżają... Słowo daję, w końcu zwątpić przyjdzie we własną uczciwość. Dałabym co zato, żeby ich już w tej chwili w biurku nie było!... Zresztą zawsze, czy tak, czy tak, trzebaby było je oddać.
Gdy nazajutrz doktór Cazenove przybył jak zwykle w soboty do Bonneville w objeździe swoich pacjentów, pani Chanteau zaczęła z nim mówić o wielkiej przysłudze, jakiej od jego przyjaźni cała rodzina się spodziewa. Wyznała mu smutny stan rzeczy, opowiedziała o pieniądzach i pochłoniętych w upadku fabryki i o tem, że przy tych wydatkach ani razu nie odnoszono się do rady familijnej, w końcu kładła nacisk na projektowane małżeństwo, na związek uczuć, które ich wszystkich łączą i który skandal procesu zerwać może.
Zanim przyobiecał swoją pomoc doktór, chciał się rozmówić z Paulinką. Oddawna czuł, że ją eksploatują, że jedzą ją powoli i jeżeli dotąd mógł milczeć z obawy zrobienia jej przykrości, teraz obowiązkiem jego było ją przestrzec, gdy i jego do wspólnictwa w tej grabieży powołują. Rozmowa odbyła się w pokoju młodej dziewczyny. Przy rozpoczęciu asystowała ciotka, która przyprowadziła doktora i oświadczyła przy tej sposobności, że teraz małżeństwo zależy od usamowolnienia, gdyż Lazar nigdy by się nie zgodził ożenić ze swoją kuzynką tak, iżby ludzie powiedzieć mogli, że zrobił to dlatego, aby wykręcić się od zdania rachunków z opieki. Potem wyszła, udając, że nie chce wywierać wpływu na zdanie tej, którą już swoją ukochaną córką nazywała. Natychmiast też Paulinka bardzo wzruszona błagała doktora, aby oddał im trudną przysługę, której konieczność wobce niej dopiero co wytłomaczono. Napróżno chciał oświecić ją o rzeczywistym stanie rzeczy, zrzekła się wszystkiego, o możliwości rekursu sądowego słuchać nie chciała, chociaż dawał jej
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/103
Ta strona została przepisana.