Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/114

Ta strona została przepisana.

niej były to rzeczy, o których się myśli, ale o których mówić nie można.
— A oto patrz — mówiła dalej Paulinka — ta mała ostatnia dziesięcioletnia blondynka, taka milutka i różowa, to jest córka Goninów, u których teraz mieszka ten łotr Cuchę... Ci Goninowie byli zamożni, mieli swoją łódź, ale ojciec został sparaliżowany na nogi, ten paraliż to tu u nas dosyć jest pospolity. — I Cuchę z początku prosty najemny majtek, przywłaszczył sobie łódź i został panem w domu Gonina. Teraz wszystko do niego należy. Bije on starego kalekę, który pędzi noce i dnie w starem pudle od węgli, podczas gdy były majtek zajął łóżko jego i miejsce przy stole... Ja się wiec dzieckiem zajęłam, ale to nieszczęście, że biedactwo odbiera razy często nie dla niej przeznaczone, a przytem jest zanadto inteligentna, a że się przed nią nie kryją, więc widzi to, czegoby widzieć nie powinna...
Przerwała sobie i zwróciła się do małej.
— Cóż tam słychać u was w domu?...
Dziewczyna oczyma słuchała opowiadania Paulinki, a na malej jej ładnej twarzyczce rysował się uśmiech przebiegły.
Wybili go znowu — odpowiedziała, nie przestając się uśmiechać — tej nocy mama się zerwła z łóżka i schwyciła polano... ach! panienko, żeby panienka była taka dobra i dała mu choć troszkę wina; postawili mu przy pudle, w którem leży, dzbanek z wodą i krzyczeli, że może sobie zdychać...
Ludwika z oburzeniem cofnęła się. Cóż za ludzie wstrętni — i jej przyjaciółkę zajmowały takie brudy. Czy podobna, żeby tak blisko miasta, tak wielkiego jak Caen, istniały takie zakątki, których mieszkańcy żyją w ten sposób jak dzicy ludzie, gdyż tylko dzicy chyba mogą tak gwałcić wszystkie prawa boskie i ludzkie.
— Nie, moja droga, nie — szepnęła, siadając przy panu Chanteau — dosyć mam twoich małych przyjaciół... Niech ich sobie morze zabiera, niech sobie robi z niemi co chce, ja ich tam nie będę żałowała!
Ksiądz doszedł właśnie do damy. Usłyszawszy słowa Ludwiki, wykrzyknął;