— Postaraj się znaleźć kogo, niech kto idzie sprowadzić doktora natychmiast!
Zbliżyła się do łóżka, spojrzała na chorą, a widząc ją tak czerwoną, dotknięta w rosnącem właśnie uczuciu dla tego dziecka, które z początku nienawidziła, rzekła poprostu:
— Idę sama... to będzie prędzej... Pani może przecież rozpalić ogień tam na dole, jeśli będzie trzeba.
I jeszcze zaspana włożyła na nogi grube trzewiki, owinęła się szalem i, obudziwszy po drodze panią Chanteau, puściła się wielkiemi krokami po błotnistej drodze ku Arromanches. Druga godzina biła na wieży kościoła, noc była tak ciemna, że nie widząc na dwa kroki przed sobą, Weronika potykała się o kupy kamieni.
— Co to jest! co się stało? — zapytała pani Chanteau, wchodząc na drugie piętro.
Lazar nie odpowiadał prawie. Wyrwawszy drzwi szafy bibljotecznej, pochwycił z niej dawne swe książki medyczne i pochylony nad komodą, drżącemi palcami przewracając karty, starał się przypomnieć sobie to, czego się dawniej uczył. Ale wszystko mu się w głowie mieszało, gmatwało, wracał co chwila do spisu rzeczy i nie znajdował nic.
— To pewno być musi silna migrena — powtarzała pani Chanteau. usiadłszy. — Najlepiej by było zostawić ją w spokoju, niech śpi.
Słysząc to, wybuchnął gniewem.
— Migrena, dobrze mamie mówić migrena!... Drażni mnie najokropniej ten twój spokój matko!... Trzeba zejść chociaż wody zagrzać, nim doktór przybędzie.
— Nie potrzeba niepokoić Ludwiki, nieprawdaż? — zapytała jeszcze.
— Nie, nie, nie potrzeba nikogo, nie budzić wcale. Zawołam...
Gdy został sam, powrócił do łóżka i wziął za rękę Paulinkę dla policzenia pulsacji. Znalazł sto piętnaście uderzeń na minutę. Uczuł, że rozpalona jej ręka ściska przeciągle jego rękę. Młoda dziewczyna, której ciężkie powieki ciągle były zamknięte, w uścisku tym wyrazić chciała podziękowanie i prośbę o przebaczenie. Jeśli nie
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/130
Ta strona została przepisana.