szukać po jej komodzie, ale musiał ustąpić, nie chcąc jej robić przykrości. Gdy oddał stufrankowy bilet matce i wrócił wsunąć kluczyk pod poduszkę, zastał chorą w nowym napadzie dreszczu, który nią wstrząsał jak burza drzewkiem młodem bliskiem złamania. Dwie duże łzy spływały po policzkach z biednych jej oczu zamkniętych.
Doktór Cazenove przybył dopiero o zwykłej swojej godzinie. Nie widział nawet małego Cucha, który pewne dokazywał gdzie po drodze w rowach i na polach. Jak tylko usłyszał co Lazar mówił i okiem rzucił na Paulinkę, wykrzyknął:
— Ocalona!
Te mdłości, te straszne dreszcze, były poprostu oznakami pęknięcia wrzodu. Już nie było potrzeby obawiać się zaduszenia, złe samo przez się ustąpi. Radość była wielka. Lazar wyprowadził doktora aż do kuchni, gdzie zastali Marcina ex-marynarza o nodze drewnianej, który pozostał był w służbie u doktora, pijącego szklankę wina.
Wszyscy, tym przykładem zachęceni, na tę radość trącić się chcieli. Pani Chanteau i Ludwika wypiły po kieliszku likieru orzechowego.
— Ja tam wcale na serjo nie byłam zaniepekojoną — rzekła stara. — Czułam, że się to dobrze skończy.
— Pewno, pani czuła! ale swoją drogą biedne dziecko Już jedną nogą było w grobie — odparła Weronika. — Doprawdy, żeby mi kto pięć franków darował, toby mnie tak nie ucieszył, jak ta wiadomość.
W tej chwili ksiądz Horteur wszedł. Przychodził dowiedzieć się o stanie zdrowia chorej i wypił też tak jak inni kieliszeczek likieru. Codzień, jako dobry sąsiad, tak wstępował na chwilę zapytać się co słychać. Lazar od pierwszej wizyty uprzedził go, że go do pokoju chorej nie wpuści z obawy aby jej nie przestraszyć, a ksiądz zrozumiał ten skrupuł. Odprawiał msze na jej intencję. Chanteau, trącając się z nim kieliszkiem, chwalił go za jego tolerancję.
— Widzi ksiądz proboszcz, że się wykręciła z tego, choć nad nią oremusów nie mruczano.
— Każdy się ratuje i zbawia po swojemu — odpowiedział ksiądz sentencjonalnie, wypróżniając swój kieliszek.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/143
Ta strona została przepisana.