lotnego do tęj sprawy zapału; był niezadowolony z niektórych części swego planu, na które liczył, mówił że potrzeba nowych studjów, nakoniec wyrażał obawy, że kosztorys się przeciągnie, a tymczasem rada jeneralna dotąd jeszcze żadnego na ten cel nie przeznaczyła funduszu. Przez dwa dni pracowała, aby obudzić w nim miłość własną wynalazcy, pytając go, czy pozwoli na to, aby go morze zwyciężyło wobec całej okolicy, która już się śmieje. Co do pieniędzy twierdziła, że pewno będą zwrócone, jeśli on jej pieniądze weźmie, jak to było umówione. Powoli Lazar zdawał się na nowo rozgorączkowywać. Przerobił plany, wezwał cieślę z Arromanches, z którym odbywał długie narady w swoim pokoju, zostawiając drzwi otwarte, aby módz usłyszeć i przybiedz na pierwsze zawołanie.
— Teraz — oświadczył pewnego poranka, całując ją — morze nie złamie nam już nawet takiego drewienka jak zapałka, jestem pewny swego.,. Jak tylko będziesz mogła wyjść, pójdziemy obejrzeć stan robót ciesielskich.
Właśnie Ludwika przyszła na górę dowiedzieć się o zdrowie Paulinki i, gdy ją również całowała, ta ostatnia szepnęła jej do ucha:
— Zabierz go z sobą.
Lazar z początku odmówił; czekał na doktora. Ale Ludwika śmiała się, powtarzała mu, że jest przecie zbyt grzecznym, żeby jej miał pozwolić samej iść do Goninów, u których wybrać miała raki morskie, które chciała posłać do Caen. Przytem dodawała, iż przez drogę będzie miał sposobność rzucić okiem na roboty.
— Idź, zrobisz mi tem prawdziwą przyjemność — rzekła Paulinka. — Weźże go pod rękę, Ludko... Dobrze, teraz kiedy go już trzymasz, to — już go nie puszczaj...
I śmiała się, a oni, żartując, ciągnęli się i popychali, gdy wyszli spoważniała, wychyliła się z łóżka, słuchając odgłosu kroków i śmiechu na schodach.
W kwadrans później weszła Weronika z doktorem 1 zajęła miejsce u węzgłowia Paulinki. Aby nie opuszczać przez to swoich rondli, zbiegała często do kuchni, to znów wracała na górę, spędzając przy łóżku chorej chwile wolne między dwoma sosami. Lazar powrócił wieczorem, lecz
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/154
Ta strona została przepisana.