Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/164

Ta strona została przepisana.

go uniknie — nie przestawała się jednak ciągle na nie narażać, tak dalece jej kobiece szczęście złożone było z tych walk drobnych zalotnych obietnic i oporu.
Na górze w wielkim pokoju sami Lazar i Ludwika, czuli się tembardziej jakby do siebie wzajem należący. Rodzina cała zdawała się wspólnemi siłami popychać ich do zguby, jego chorego z bezczynności i samotności i ją zaniepokojoną szczegółami, jakie pani Chanteau o swym synu jej rozpowiadała. Chowali się oni tam niby dlatego, aby mniej słyszeć krzyki starego, męczonego tam na dole przez podagrę i żyli, nie dotykając książki, nie otwierając fortepianu, jedynie sobą zajęci w ciągłych, bezustannych gawędkach.
W dniu, w którym atak podagry doszedł do swego zenitu, dom cały trząsł się od krzyków chorego. Były to jęki długie, urywane, podobne do ryku zwierzęcia, które zabijają. Po śniadaniu szybko połkniętem w rozpacznem zdenerwowaniu, pani Chanteau uciekła, mówiąc:
— Ja nie wytrzymam, sama krzyczeć chyba zacznę. Gdyby kto o mnie pytał, to jestem u siebie w pokoju zajęta pisaniem... A ty Lazarze zabierz prędko Ludwikę do siebie. Zamknijcie się, staraj się ją rozweselić, bo niech Pan Bóg broni od takich przyjemności, jakich ta biedna Ludwinia tu używa.
Za chwilę słyszano, jak o piętro wyżej zatrzasnęła za sobą drzwi gwałtownie podczas gdy syn jej i młoda dziewczyna szli jeszcze wyżej.
Paulinka powróciła do łoża wuja swojego. Ona jedna była spokojną w współczuciu swem dla jego cierpień. Jakkolwiek tyle tylko mogła zrobić, żeby być przy nim, jednakże, czując, że mu cierpieć łatwiej gdy ją widzi przy sobie chociaż z nią nie mówi, chciała mu przynajmniej tę ulgę przynieść. Godzinami całemi siadywała tak przy łóżku i wzrokiem swoim pełnym litości o ile mogła uspakajała cierpienie. Ale tego dnia z głową przechyloną na poduszce, z rękami opuszczonemi w łokciach przez ból powykręcanemi, leżał tak, nie widząc jej nawet i krzyczał coraz bardziej.
Około czwartej po południu, Paulinka zrozpaczona z sercem ściśnionem poszła do kuchni do Weroniki, po-