Paulinkę w kuchni zajętą myciem i wycieraniem naczyń, z kolei ona też wypowiedziała co jej na sercu ciężyło. Od dawna już zwierzenia swe i całe oburzenie jakiem była przejęta powstrzymywała jak mogła, ale tym razem wyrazy płynęły jakby własną siłą.
— Co to panience po tem! Jeszcze się panienka troszczy o ich talerze! Żebym tak ja na panienki miejscu była, toby tu już nie było nic, tylko same skorupy!
— Dlaczego? — zapytała młoda dziewczyna ze zdziwieniem.
— Dlatego, że żeby tu panienka nie wiem co robiła, to i tak tyle nie narobi złego, ile oni bez tego gadają.
I zacząwszy od tego, cofała się aż do najdawniejszych czasów.
— Bo by to sam najcierpliwszy Pan Bóg wpadł w gniew! Wyssała pieniądze panienki grosz po groszu i to w taki brzydki sposób, że już gorzej nie można. Ktoby patrzył, toby słowo daję pomyślał, że ona panienkę żywi i utrzymuje. Jak te pieniądze kładła do biurka, to wyprawiała z niemi dziwne nabożeństwa, jak gdyby panieństwa swojej córki strzedz miała, co jej jednak nie przeszkadzało, że swoje haczykowate palce, często w szufladkę pakowała. A szelmostwo dopiero! to ci grała komedję, żeby panience w głowę wsadzić tę głupią fabrykę! A potem przy pieniądzach panienki rosół gotowało! Oho! to panienka nie wie, gdyby nie to, byliby z głodu pozdychali! Toteż drżała jak mysz pod miotłą, jak tamci z Paryża zaczęli się czepiać rachunkowi i miała czego drżeć, do kryminału mogłaby ich panienka wsadzić... i to ją nie poprawiło nawet, do dziś panienkę żre i wydrze do ostatniego grosza... Panienka myśli, że kłamię? Niech panienka patrzy, oto rękę do przysięgi podnoszę, na własne uszy słyszałam i jeszcze tego co najlepsze nie mówię przez szacunek dla panienki... Tak jak i to... jak tam panienka bez duszy leżała na łóżku, co się ona wściekała, że grzebać w szufladzie nie może.
Paulinka słuchała, nie mogąc znaleźć słowa, którymby przerwała ten potok oskarżeń. Często myśl, że rodzina żyje jej kosztem i mimo niechęci ku niej, ją ogałaca, psuła jej dni najszczęśliwsze, ale nie pozwalała sobie nigdy
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/177
Ta strona została przepisana.