myśleć o tem głąbiej, wolała żyć w nieświadomości, oskarżając się o skąpstwo. Tym razem dowiadywała się o wszystkiem niechcący, a gwałtowność oskarżenia zdawała się jeszcze bardziej powiększać fakta. Z każdem zdaniem sługi budziła się jej pamięć i odbudowywała dawne historie, których znaczenia narazie dokładnie niegdyś nie rozumiała, w myśli odtwarzała sobie dzień za dniem, całą pracą pani Chanteau około jej pieniędzy. Powoli osunęła się na krzesło, jakby nagle wielkiemu zmęczeniu uległa, bolesny uśmiech skrzywił jej usta.
— Przesadzasz — szepnęła.
— Jakto!? ja przesadzam! — krzyknęła gwałtownie Weronika. — To jeszcze nie najgorsza rzecz te pieniądze, to nie to, co mnie najwięcej oburza; ale czego ja jej nie daruję, to tego, że panience odebrała pana Lazara, którego jej wprzód sama podsunęła... ha! ha! już dla niej panienka była za biedna, jej potrzeba dziedziczki! Co? cóż panna na to? najprzód rabują, a potem pogardzają bo więcej obrabować nie mogą. Nie! nie będę milczała, nie ćwiartuje się ludziom serca, jak im się wprzódy kieszenie wypróżniło. Kiedy panienka kochała swojego kuzyna i kiedy powinien był przynajmniej swojem przywiązaniem zapłacić za wszystko, to obrzydliwość bierze! to podle okraść i na tem panienkę... A to wszystko ona zrobiła, tak, ona, ja widziałam i słyszałam. Tak, co wieczór napompowywała małą, rozpalała ją do swojego gagatka rozmaitemi gadaninami... Tak prawda, jak się ta lampa tu przed nami pali, że to mu ją ona na szyję rzuciła! Co to zresztą gadać, byłaby im dopomogła we wszystkiem, byle tylko małżeństwo między niemi stało się koniecznem. Oho! nie jej to wina, że się na tem tylko skończyło. Broń-że ją teraz panienka, kiedyś przez nią obdarta i kiedy przez nią płaczesz po nocach jak jaka Magdalena, bo ja to dobrze słyszę ze swojego pokoju i już się chyba rozchoruję z tych wszystkich niegodziwości i niesprawiedliwości.
— Milcz! błagam cię — wyszeptała młoda dziewczyna z trudnością. — To mnie zanadto boli.
Grube łzy spadały jej po policzkach. Czuła że dziewczyna nie kłamie, wszystkie jej podeptane uczucia krwią się broczyły, każda przypominana scena stawała jej wy-
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/178
Ta strona została przepisana.