swoich w Bonneville, zabierał się do domu. Zdziwił się bardzo znalazłszy panią Chanteau w łóżku.
— Cóź się to stało? kochana pani. Pytał i żartować nawet zaczął. Bo to cały wasz dom taki rozpieszczony, niedługo ambulans z niego zrobicie!
Ale gdy ją zbadał, dotknął, osłuchał, spoważniał bardzo i potrzeba było całej siły przyzwyczajenia jaką posiadał, aby nie okazać przerażenia swojego, zresztą pani Chanteau zupełnie nie miała pojęcia o niebezpieczeństwie w jakiem się znajdowała.
— Spodziewam się, że mnie, doktorze, prędko stąd podniesiesz — rzekła wesoło. Ja się tylko tego boje, żeby to obrzmienie, tak się prędko podnosząc do góry, nie udusiło mnie nareszcie.
— Bądź pani spokojna, to się tak prędko nie podnosi — odpowiedział również, śmiejąc się. Zresztą od czegóż my jesteśmy, nie pozwolimy na to, Lazar, który po ukończeniu oględzin lekarskich, powrócił do pokoju, słuchał tej rozmowy drżąc z niecierpliwości, chcąc z doktorem sam na sam porozmawiać i dowiedzieć się czegoś na pewno.
— Tak, kochana pani — mówił doktór dalej — nie kłopocz się pani, przyjdą jutro, to znów pogadamy, a tymczasem na dole zapiszą lekarstwo.
Gdy zeszli, Paulinka nie wpuściła ich do sali jadalnej, staremu bowiem mówiono ciągle o prostem nadwichnięciu nogi. Przygotowała ona atrament, pióro i papier na stole w kuchni. Wobec ich niecierpliwości i niepokoju doktór Cazenove musiał wyznać, że choroba jest bardzo poważna, ale wyraził to w zdaniach długich i skomplikowanych, z których ostateczny wniosek nie był widoczny. Ten nagły objaw i postąp choroby wprowadzał go w zakłopotanie tak, iż sam wahał się z wydaniem sądu.
— A więc jest zgubiona! — krzyczał Lazar w najwyższem rozdrażnieniu. To serce doktorze, nieprawdaż?
Paulinka rzuciła na doktora błagalnie spojrzenie, które on zrozumiał.
— Serce — rzekł — wątpią... Zresztą chociażby nawet wyleczyć ją z tego zupełnie nie było można, to przy staraniach może pożyć długo.
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/182
Ta strona została przepisana.